Lektura poniższego tekstu jest obowiązkiem każdej osoby, która ma zamiar wypowiadać się w dziale Prawdy i Mity o Tibii.
Tekst w oryginale znajduje się pod adresem:
http://www.tibia.com/library/?subtopic=genesis&page=1
Stron jest 7, każda zawiera jeden rozdział.
Zapraszam do lektury.
Spis rozdziałów:
Rozdział I - Przebudzenie Bogów
Rozdział II - Imponujący Twór
Rozdział III - Narodziny Żywiołów
Rozdział IV - Pierwsze stworzenia
Rozdział V - Era Chaosu
Rozdział VI - Stworzenie Rasy Ludzkiej
Rozdział VII - Odnowienie
Rozdział I - Przebudzenie Bogów
Na początku była tylko próżnia. Była obecna wszędzie i nigdzie.
W tej pustce pojawiły się skonikąd dwie istoty - znane jako Fardos Stwórca i
Uman Zathroth, który podzielił się na dwie nierówne części. Jedną z tych części był Uman Mądry, bóg boskiego intelektu, podczas gdy Zathroth Niszczyciel był inną, ciemniejszą stroną. Te dwie połowy były pojedynczym enigmatycznym tworem, i nawet jeśli któryś z nich mógł postępować inaczej niż drugi, jakby byli od siebie całkowicie niezależni - tak się jednak nie stało. Zostali ze sobą złączeni na wieki. Więź ta nie mogła zostać złamana. Ich los miał być taki sam.
Nikt tak naprawde nie wiedział, skąd wzięły się starsze bóstwa, czy istnieli w tym świecie od zawsze i czy do końca przebudzili się ze snu nieskończoności. Po drodze zdecydowali się stworzyć wszechświat. Fardos był inicjatorem, to właśnie on miał stworzyć i dać innym życie. Był jednak przepełniony tą mocą, zbyt zniecierpliwiony, żeby w spokoju oczekiwać na rezultaty. Zszedł więc do egzystencji i począł wyzwalać swoje moce. Jednakże, żadna z jego prób stworzenia nie powiodła się. Wszystko zostało pochłonięte przez próżnię. Nic nie przeżyło.
Uman Zathroth wziął pod uwagę przedsięwzięcia Fardosa. Był za to bardzo roztropny - jego magiczna moc zaś robiła duży podziw. Kierował się on nienasyconym pragnieniem władzy i chęcią poznania. Właściwie był on podobny do Fardosa, ale ten drugi był znany ze swojej otwartości i logiki w działaniu. Prawdziwa domena Umana była królestwem tajemnicy. Dzielił jednak interes Fardosa w idei tworzenia, podczas gdy jego ciemna połowa Zathroth była zepsuta i zdeprawowana. Zathroth był próżnym bogiem - zdawał on sobie sprawę z tego, że nie posiada właściwie żadnej potencji twórczej.
To właśnie dlatego zazdrościł Fardosowi jego talentu i od początku był zdeterminowany na tym punkcie, chciał byc taki sam jak on. Fardos, który był tego nieświadom, poprosił go o pomoc, albowiem wiedział, że sam nie zdoła zrealizować procesu tworzenia - Zathroth zaprzeczył. Uman zaś zgodził się pomóc. Od tego momentu on oraz Fardos pracowali razem nad wielkim projektem kreacji.
Niestety, na chwilę obecną ich praca szła na marne. Tak jak wcześniej, wszystko co stworzyli Fardos i Uman zostało pochłonięte przez wszechobecną próżnię w momencie powstania. Bogowie byli przygnębieni, patrząc jak proces tworzenia ucieka im przez palce, jak woda przez sito. Zathroth zaś, który był tylko obserwatorem, z boku przyglądał się całej sprawie. Wyśmiewał ich wysiłki. Nie cieszył się długo - czuł gniew. Coś dziwnego zaczęło się dziać, coś, czego nawet Uman i Fardos się nie spodziewali. Tego dnia nikt nie wiedział dokładnie, co się stało i czym to było spowodowane. Być może siła, która została wydalona, zwabiła inne ogniwo z próżni. Była też inna możliwość - jakaś boska istota tudzież twór został zbudzony z wiecznego snu. Niektórze śmieli twierdzić, że w jakiś tajemniczy sposób moc, która została wydana przez Umana i Fardosa, w rzeczywistości stworzyła nowe ogniwo. Cokolwiek się stało, nowe bóstwo opuściło próżnię zupełnie jak nowo narodzona syrena opuszcza swoją muszlę. Bogowie nie potrafili ukryć swojego zdumienia i podziwu. Istota była niesamowicie piękna, wszystko w niej było idealne. Postanowili nazwać tą istotę Tibiasula. Zathroth stanął z boku i tłumił w sobie gniew. Jego przebiegłość nakazała mu ukryć swój uraz i radować się wraz z innymi bogami.
Rozdział II - Imponujący Twór
W swojej boskiej mądrości Uman zdawał sobie sprawę z tego, że Tibiasula może być potężnym sprzymierzeńcem w procesie tworzenia. Jakiś czas po tym poprosił ją, aby przyłączyła się do nich wraz z Fardosem. Razem mieli podjąć się tego gargantuicznego zadania, które leżało przed nimi. Tibiasula, zaintrygowana i jednocześnie zaciekawiona ideą kreowania, w końcu dała się przekonać. Tak więc, gdy wcześniej było tylko dwóch twórców owej idei, teraz było ich trzech. Postanowili zabrać się do realizowania zadania z odnowionym zapałem. Tym razem obrali oni inną drogą do osiągnięcia swojego celu. Uman, znany ze swojej zasadności wyjawienia na światło dzienne wszystkich tajemnic, zdał sobie sprawę, że coś przeoczyli po drodze. Bez tego nie byłoby możliwości, by skupić swoje siły. Wysiłki bogów poszłyby na marne. I stąd Uman wymyślił czas! Wiedział, że gdyby wszechobecna próżnia została wprawiona w ruch i wystawiona na próbę czasu, to okazałoby się to znacznie łatwiejsze do skupienia jej boskiej i nieograniczonej mocy.
Najpierw czas musiał zostać stworzony. W tym celu bogowie zdecydowali się połączyć swoje siły. Nawet Zathroth, zła część Uman, który wcześniej kpił sobie z idei kreowania, zafascynował się tym pomysłem czasu. Zgodził się pomóc innym bogom, którzy przystali na jego propozycję. Jednak Zathroth zobaczył coś, na co inni nie zwrócili uwagi...Zrozumiał, że świat podlegający bezustannemu kresowi czasu będzie skazany na powolne umieranie - z tego powodu się nim zafascynował i chciał pomóc w jego tworzeniu. Od tej pory wszyscy bogowie współpracowali ze sobą i cisnęli ich wspólne moce do próżni. Olbrzymia spirala zaczęła nabierać w niej kształtu. Kryształowa kolumna czasu miała być głównym elementem całego procesu. Bogowie uradowali się. Do tej pory wszystko szło po ich myśli. Zathroth cieszył się jednak najbardziej. Bardziej niż był w stanie pokazać. Wiedział o czymś, o czym inni bogowie nie zdawali sobie sprawy. Wiedział, że proces tworzenia może się nie udać.
Zathroth był przeciwny idei kreowania od samego początku. Przysiągł w tajemnicy pokrzyżowac plany innym bogom. Pomagał im w tworzeniu czasu, to był główny powód, dla którego zdecydował się ostatecznie zabić twór boski - Tibiasula. Zathroth miał za złe bogini, odkąd została stworzona, albowiem nie życzył sobie rozdzielać swojej boskości pomiędzy inne bóstwa. Wszak niechęć Zathrotha do niego wkrótce przemieniła się w śmiertelną nienawiść, gdy uświadomił sobie, że Tibiasula - twór boski - z powodzeniem zastępowała samego Zathrotha, podczas gdy on sam odmówił udziału w całym procesie kreowania. Wkrótce Zathroth obrócił czyny w słowa. W sekrecie stworzył potężny sztylet naładowany nienawiścią i niszczącą mocą, broń, która była w stanie zniszczyć Tibiasulę. Zathroth wyczekiwał tylko na odpowiedni moment, która nadszedł tuż niebawem. Pewnego dnia, gdy inni bogowie wyczerpali już wszystkie swoje siły podczas kończenia wielkiej kryształowej kolumny czasu Zathroth skorzystał z okazji i zaczaił się na Tibiasulę, która nie spodziewała się ciosu z jego strony. Była łatwym celem. Użył całej swojej siły i wbił jej ostrze prosto w serce. Ten cios był śmiertelny. Tibiasula stoczyła się na ziemię...Z jej ciała wypływała krew zawierająca żywioły ognia, wody, ziemi i powietrza...Święte składniki zostały oderwane od dawnej idealnej harmonii przez okrutną zdradę Zathrotha.
Kiedy Uman i Fardos dowiedzieli się o czynie, którego dopuścił się Zathroth, byli zaszokowani. Próbowali ratować umierającą Tibiasulę, mieli nadzieję, że twór ten nie rozpadnie się w próżni, podobnie jak ich poprzednie tworzenia. Bogowie wpadli na inny pomysł - byli całkowicie zdesperowani - postanowili uwiązać ciało Tibiasula do kolumny czasu. Zatroth zaśmiał się zwycięsko z nieukrywanym wyrazem triumfu. Popełnił jednak błąd, albowiem nie słuchał uważnie Umana i Fardosa. Stracił swoją jedyną szansę poznania sekretu tworzenia, sekretu, który mógłby być poza jego zasięgiem na wieki. Uman i Fardos podjęli się swego zadania. Chociaż było to dla nich właściwie nieosiągalne, nie byli zdolni przywrócić poprzednich elementow do niezburzonej harmonii, poszli kilka kroków naprzód, osiągneli cos zupełnie nowego: pierwszy prawdziwy twór.
Rozdział III - Narodziny Żywiołów
Narodziny Tibii...Powstała z żywiołu ziemi, podczas gdy Sula, morze chlupoczące o brzegi świata Tibii, zostało stworzona z żywiołu wody. Nad wszystkim unosiło się powietrze. Ogień zaś miał byc główną podwaliną, która miała podgrzewać ziemię swoimi płomieniami. Wkrótce wszystkie żywioły zajęły swoje właściwe miejsce w świecie. Reszta oddzielnych części od Boga iskrzyła się boską energią w przestrzeni. Niestety, były one naturalne i nieco porywcze, kierowane przez ich impulsywną naturę.
Żaden z elementow nie odziedziczył łągodnego ducha Tibiasula. Idealna harmonia została zniszczona na zawsze. Jednakże, Uman i Fardos nie śmieli się poddać. Postanowili oni stworzyć coś nowego, coś co przypominałoby w pewnym stopniu Tibiasula tudzież coś, co mogłoby uczcić w jakiś sposób jej pamięć. Przez wiele lat badali żywioły do momentu, aż nie dokonają jakiegoś odkrycia. W elementach trzymane były nasiona oraz pestki zdolne do wydania owoców, jeśli jeden ze starszych bogów sprzymierzył się z elementami. Bogowie odkryli sekret płynący z życia.
Fardos był pierwszym, który czegokolwiek spróbował w tym kierunku. Sprzymierzył się z żywiołami ognia; ogień urodził jego dwoje dzieci: Fafnar - córka, Suon - syn. Dość wcześnie dwóch bogów zajęło swoje miejsce w procesie tworzenia. Postanowili oni żyć w niebie. Następnie wyrosły dwa słońca rzucające światło na ich siedzibę. Jednakże, rodzeństwo bardzo się od siebie różniło - Suon był spokojny i rozważny w działaniu, podczas gdy Fafnar zachowywała się lekkomyślnie i niszczyła świat przy użyciu swoich śmiercionośnych płomieni. W końcu Suon stracił cierpliwość do swojej siostry. Zaatakował ją, nastała walka. Zwyciężył w niej Suon z racji swojej siły - Fafnar umknęła śmierci, ukryła się w krainie cieni, gdzie żyła jej matka. Ogień. Suon odnalazł tam Fafnar, więc musiała ona ponownie zbiec. Suon kontynuował poszukiwania, robi to do dziś dnia. To właśnie dlatego każdego dnia oba słońca znikają z horyzontu na jakiś czas, przez co ziemia zostaje zasłonięta płachtą ciemności.
Uman postanowił spróbować szczęścia. Sprzymierzył się z ziemią, którą znaliśmy jako Tibię. Ziemia narodziła mu Crunora Lorda Drzew. Ten bóg był pełen zapału i upartego dążenia do celu. Był właściwie podobny do Fafnara, swojego kuzyna, jednak był od niego o niebo mądrzejszy. Szybko stał się twórcą żywych istot, był zainspirowany ideą kreowania i cudownym darem, jakim jest życie. Zaprojektował swoje twory na obraz siebie samego, umieścił je na ciele matki Tibii, czekał na moment, zanim wszystkie oblicza tychże twarzy pokryją świat jak piękne sukno.
Następnie Fardos zawarł pakt z powietrzem - spłodził kolejnego potomka: Nornura Boga Losu. Nornur zazdrościł kształtów Crunorowi - ten drugi przejął delikatną formę ciała swojej matki, a nawet jego ciało pokrywało więcej substancji niż chmura na gwieździstym niebie tudzież piosenka na wietrze. Zapytał swojego kuzyna, w jaki sposób może stać się taki jak on, ale nieważne jak próbowali, nigdy im się to nie udało. Nornur zawsze był taki sam - eteryczny bożek, cień cienia. Crunor chciał pocieszyć swojego kuzyna - w tym celu zasugerował mu stworzenie jakichś tworów, które należałyby go niego. W ten sposób te twory stałyby się jego poplecznikami. Stało się - wielkie pająki przyszły na świat. Upiorne stworzenia, które posiadały zdolność tkania grubych sieci pajęczyn, a jednoczesnie sprawiały wrażenie cienkich i delikatnych jak małe pajęczynki. Delikatne...podobne do ulotnej formy Nornura.
Na koncu Uman sprzymierzył się z Sulą, która była morzem. Nim piasek w klepsydrze się przesypał, Bastesh Pani Morza została poczęta. Była niesamowicie piękna. Umanowi i Fardosowi aż łza zakręciła się w oku z podziwu, mianowicie Sula bardzo przypominała im Tibiasulę. Ale niestety - jej piękno nie było doskonałe. Kiedy pewnego dnia Fafnar, bóg Słońca, spotkał Bastesha, wybuchnęła złością. Zaatakowała ją w porywie furii w obliczu swojej urażonej dumy. Głęboko zatopiła swoje płomienne szpony w jej ciele, chciała rozerwać ją na strzępy. Ten moment był odpowiedni - Suon podjął decyzję: chciał ukarać swoją siostrę za jej grzechy. Nakazał ją wygnać. Jeżeli zdecydowałaby się powrócić, furia Suona dosięgnie ją. Bastesh zaś nigdy nie mogła dojść do siebie po tym zdarzeniu. Rany zadane jej przez pełnego zawiści i zazdrości kuzyna nie chciały się zagoić. Straciła całe swoje piękno. Co gorsza, blizny powstałę w wyniku starcia z Fafnarem wrastały do wewnątrz. Popadła w niemalże melancholijny stan, zamknęła się w sobie na długi okres czasu. Nawet woda w oceanie z dnia na dzień stawała się słona z powodu jej stanu. Jednakże, nawet jeżeli Bastesh rzadko dawała jakikolwiek znak życia, jej obecność została wyjawiona przez masę morskich stworzeń, które przybyły zagnieździć się w otchłani oceanu...
Rozdział IV - Pierwsze Stworzenia
Tymczasem Zathroth obserwował w ukryciu postęp idei kreowania z rozdrażnieniem i nienawiścią. Gdyby wszystko poszło według tego, co on sobie zaplanował, wszystko potoczyłoby się inaczej. Przez cały czas Fardos i Uman pilnowali Zathrotha, mieli go na oku. Przyglądali mu się z należytą ostrożnością. Zathroth zaś wiedział, że coś stracił, że brakuje mu wystarczająco siły. Musiał użyć innego sposobu, żeby udało mu się zniszczyć proces tworzenia. To właśnie dlatego Zathroth cały czas przyglądał się koncepcji życia z wielkim zainteresowaniem, albowiem przewidział, jak wiele nieszczęść może się przez to wydarzyć. Pomimo tego, że cierpiał najwięcej ze wszytkich bogów, zwrócił na siebie uwagę Fafnara. Zathroth zawładnął jej umysłem -wkrótce uwiódł ją. Z tego związku narodził się ich potomek - Brog Szalejący Tytan. Niezmierna brzydota, jedno oko na olbrzymim łbie. Brog niewiele odziedziczył po swoim ojcu, był za to gwałtowny i mocarny. Zaś paląca furia po jego matce tkwiła głęboko w nim.
Gdy Brog stawał się coraz większy, wyraźnie widać było, że przeszkadza mu to spalanie wewnątrz siebie. Gdy pewnego dnia ból stał się nie do wytrzymania, użył swojej magicznej mocy i wyzwolił do świata tyle płonących płomieni, ile był w stanie wyzwolić. Z tego ognia połączonego z wściekłością Broga powstał pierwszy smok w Tibii o imieniu Garsharak. Spłodził on później hordy olbrzymich jaszczurów. Rasa ta była zdolna do rozprzestrzenienia terroru i chaosu w świecie Tibii. Brog obserwował te kreatury, które stworzył raczej przez przypadek. Ucieszył się, gdy uświadomił sobie, jak silne i przebiegłe są te stworzenia. Brog nie grzeszył mądrością i inteligencją, choć spodobało mu się to, że wydał na świat nowe życie. Jakiś czas później stworzył potężne cyklopy na swoje podobnieństwo.
Zathroth przyglądał się poczynaniom Broga z zainteresowaniem. Do tej pory nie darzył szacunkiem swojego syna, ale było w nim coś, w czym Zathroth widział niewątpliwie talent. Zdał sobie sprawę, że zdolności Broga mogą mu się przydać. Oświadczył synowi, żeby tym razem stworzył coś bardziej przerażającego i silniejszego niż cyklopy. Chociaż te olbrzymy były wystarczająco silne, Zathroth czuł niedosyt. W zasadzie cyklopy nie czuły aż tak wielkiego zamiłowania do bitew i wojen. Miały za to smykałkę do kuźnictwa i kopalnictwa. Były bardziej twórczą i pracowitą rasą niż rasą, która miała tylko siać terror i zniszczenie. Na dodatek, nie byli oni zdolni do stworzenia zagrożenia dla procesu tworzenia. Dlatego Brog zdecydował się stworzyć trole i gobliny, rasę, która była słabsza od cyklopów, ale byli o wiele liczniejsi. Jednak jego niekwestionowanym tworem, które stworzył, byli orkowie: rasa przerażających zdeterminowanych wojowników zdolna do podbicia znacznej ilości terenów i zasiedlenia się na nich. W krótkim czasie orkowie zamieszkali w świecie Tibii. Byli pogromcami wszelkich istnień.
Zakładki