Władca Marionetek napisał
Ananas to nie krzyż. Jeśli w ogóle go stawiasz na tym samym poziomie to muszę powiedzieć, że kawał z Ciebie dobrego katolika. Wszyscy wiemy, że to w pierwszej kolejności symbol religijny (i jeśli takim nie jest dla Ciebie w pierwszej kolejności to nie możesz nazywać się katolikiem) a jako, że konstytucja odcina państwo od religii to wieszanie go w ośrodkach państwowych jest jak najbardziej faworyzowaniem (no chyba nie napiszesz mi, że powieszono tam krzyż dla picu i nie jest faworyzowany. Jeśli nie to dlaczego panowie, którzy go przypięli nie zadali sobie trudu by powiesić inne symbole religijne?).
Bo nie były im do niczego potrzebne inne symbole religijne - w 1997 (AWS u władzy), podobnie jak dzisiaj, 80-90% posłów stanowili zadeklarowani katolicy. Po co wieszać półksiężyc, skoro nie ma on żadnego
Ale ustrojem totalitarnym można nazwać ustrój oparty na islamie a nie sam islam! Islam to religia a nie stricte system polityczny. Prawda, wywodzi się od niego szariat, który obowiązuje jako prawo państwowe, ale to nie czyni z islamu systemu totalitarnego - to wciąż religia. Chrześcijaństwo w średniowieczu też było mocno związane z władzą jak Islam, ale żaden historyk nie powie Ci, że chrześcijaństwo to był ustrój polityczny. Określało się je jako absolutyzm oparty o jakąś religię (w Europie anglikanizm, chrześcijaństwo, na wschodzie islam itp.). To, że "część politologów" z Wikipedii uważa islam za ustrój totalitarny nie oznacza, że ogólnie tak jest przyjęte.
Czyli można przyjąć, albo że islam wyklucza możliwość inaczej pojmowanego prawa i państwa jak zaimplementowanych reguł religijnych w regulacje życia obywateli, bytności społeczeństwa, albo że muzułmanie nadal żyją w średniowieczu. Chrześcijaństwo nigdy nie postulowało niemożności odgrodzenia sfery świeckiej i religijnej, islam przeciwnie - od samego początku istnienia tej religii aż do obecnych czasów mamy do czynienia nie tyle z bardzo archaiczną religią (nasz też jest trochę archaiczna, ale to inna kwestia) a z nierozerwalnym związkiem religia-państwo. Tak więc islam
tylko jako religia nie istnieje. Oczywiście, jeśli chodzi o ścisły desygnat, to mogę przyznać Ci rację, ale przecież nie o to chodzi.
Islam jest oficjalnie uznany za religię i koniec kropka. Widzę, że uznałeś islam za to samo co islamizm a to jest błąd, bo to właśnie islamizm jest tym właściwym nurtem politycznym czerpiącym z nauk religijnych islamu. To tak jakby napisać, że judaizm to ustrój polityczny, bo zawiera prawo 10 przykazań i opiera się na nim żydowskie społeczeństwo, kiedy tak naprawdę ustrój polityczny w Izraelu to republika demokratyczna parlamentarna. Nie myl pojęć.
J/w. Ponadto: judaizm
nigdzie nie postuluje niemożności rozdziału państwa świeckiego od religii. To, że Izrael przyjął za religię faworyzowaną judaizm wynika z prostego faktu, że dla Żydów jedyną deską ratowania resztek własnej tradycji czy kultury, było asymilowanie się od Arabów, otaczających dokoła państwo Izrael. Stąd sposobem rozwiązania tego problemu było wprowadzenie ustroju państwa wyznaniowego, w którym przyjezdni z Rosji, Europy czy Ameryki Żydzi będą jeszcze raz "zakorzeniani" we własną tradycję. Samo jednak państwo jako takie jest tolerancyjne i akceptuje wszelakie mniejszości - byłem w Ziemi Świętej (a więc głównie w okolicach Jerozolimy, czyli wydawałoby się bardzo ortodoksyjnego regionu) i spotkałem się z homoseksualistami na ulicach, transwestytą, zupełnym brakiem cenzury (np. w jednym z tygodników dla mniejszości nieznających j. hebrajskiego ukazał się artykuł o "brutalnych zamiarach Boga w Ks. Rodzaju" (mowa tam była chyba o Wielkim Potopie)), magazynami "dla panów" w kioskach (na ulicy prowadzącej do Grobu Pańskiego!!) itp. Niestety nie miałem okazji zwiedzić muzułmańskiej części tego kraju, ale z tego co mi wiadomo nie ma tam mowy o ww., jak zresztą w większości państw gdzie dominuje islam(izm).
Powiedziałbym, że było zupełnie na odwrót i to właśnie Stolica Apostolska skorzystała na pomocy władzy świeckiej, czyli Pepina Małego, który oddał im ziemie zdobyte prze Longobardów. Później to już była transakcja wiążąca (zresztą dotyczyła też Pepina) - wpływy katolickie w zamian za koronę i możliwość podbijania niewiernych w imię Chrystusa oraz przypieczętowanie własnej władzy w państwie (fakt, że po koronowaniu w obrządku katolickim władza pochodziła "od Boga" robił niemałe wrażenie na ciemnym średniowiecznym pospólstwie).
Można dywagować, ale według mnie najważniejszą i nieprzecenioną rolę Krk odegrał w V wieku w procesie unifikacji państw germańskich (a szczególnie plemion zamieszkujących Fryzję, Burgundię, Austrazję i Szwabię).
Nie oszukujmy się, Mieszko też na tym skorzystał i nie ochrzcił Polski tylko i wyłącznie z powodu strachu przed napadami chrystianizacyjnymi na jego kraj, ale także w celu prowadzenia chrystianizacji przez nas samych i podbicia tym samym okolicznych plemion.
Oczywiście. To już problem Mieszka, czemu przyjął chrzest.
Później było już tylko gorzej a szczyt degrengolady przypadł na wiek XIII-XVI, kiedy po pałających katolicką miłością krajach biegała inkwizycja (której największe wpływy właśnie przypadały tak na XIII-XVI wiek, bo sama istniała dłużej), papieże mieli kochanki a nawet dzieci, sprzedawano odpusty i godności kapłańskie za dobra materialne, a Marcin Luter, Jan Kalwin, czy jeszcze ~100 lat przed nimi Jan Hus widząc ten cały burdel doprowadzili do reformacji.
Inkwizycja była akurat, według przekazów historycznych i opinii historyków, instytucją dość łagodną jak na ogólny brutalizm tamtych czasów:
- przede wszystkim pod swoją jurysdykcją miała
tylko chrześcijan,
- osoby, które mogły mieć coś "na sumieniu" miały przywilej, ale nie obowiązek, zgłoszenia herezji bądź występku przeciw naukom Kościoła, których się dopuściły w okresie 40 dni od przybycia trybunału inkwizycji (później okres ten skrócono do 2-3 tygodni). Jeśli to uczyniły, otrzymywały jedynie dezaprobatę, kilka "maryjek", grzywnę bądź w najgorszym wypadku obowiązek pielgrzymki,
- każdy, kogo postawiono przed trybunałem mógł już na początku rozpraw przyznać się do "bluźnierstwa" i otrzymać, po uprzednim wyrzeczeniu się sił "zła", podobną karę jak w przypadku punktu wyżej,
- oskarżony miał również prawo napisać (lub podyktować) listę "śmiertelnych wrogów", których zeznania nie mogły być obciążające (tę zasadę kilkakrotnie łamano, ale generalnie była to doskonała metoda na szybkie rozwiązanie procesu przed inkwizycją),
-
nie jest prawdą, że
każdy oskarżony był torturowany, albo, że każdy oskarżony był trzymany w areszcie - tak działo się tylko w przypadku poważnych zarzutów o herezję - znieważenie Pana Jezusa, Słowa Pańskiego, Świętego Kościoła, Papieża (powaga zarzutu w kolejności malejącej),
- trybunał inkwizycyjny nie stosował na ogól brutalnych tortur jakich dopuszczała się władza świecka, a sam proces był wzorcowo opisany i nie było mowy o zgonie podczas takiego procesu osoby torturowanej,
- oskarżony, tak jak obecnie, miał publicznego obrońcę (mógł również nająć własnego z izby radców zatwierdzonych przez inkwizytora),
- istniało domniemanie niewinności - to rolą inkwizytora było udowodnienie oskarżonemu jego winy poprzez przyznanie się samego oskarżonego, zeznania świadków czy dowody rzeczowe (listy, inskrypcję, symbole okultystyczne itp.),
- kary nie były surowe dla osób, które ostatecznie przyznały się do herezji i okazały skruchę - bardzo rzadko heretycy szli do więzienia (wszak celem inkwizycji było nawrócenie heretyków),
- ostateczne orzeczenie trybunału
nie miało cech prawomocności, ani egzekutywa tego wyroku nie spoczywała na instytucji inkwizycji, a na władzy świeckiej (co wprawdzie nie miało żadnego znaczenia - władza świecka w prawie 100% tylko kontrasygnowała akty orzekające trybunału i dokonywała egzekucji prawnej),
- trzeba jeszcze dodać, że liczba spaleń na stosie w procesach inkwizycyjnych jest dwukrotnie mniejsza niż w słynnych procesach o czary, które miały miejsce głównie na terenach "oświeconych" protestanckich landów niemieckich, w Anglii (anglikanizm) oraz koloniach brytyjskich w Ameryce Płn.
Ja wiem, że chrześcijanie zrobili też wiele dobrego (duchowni byli piśmienni i stanowili elitę intelektualną w średniowiecznej Europie, a w czasach po średniowieczu przysłużyli się nawet w różnych dziedzinach nauk), ale nie należy zapominać, że zrobili też wiele złego i to niekoniecznie tylko w średniowieczu (wspomniane przeze mnie wcześniej katolickie rządy nacjonalistycznej endecji po odzyskaniu niepodległości). To samo tyczy się islamu - posiadał wielu wybitnych przedstawicieli, którzy, np. przyczynili się do znacznego rozwoju medycyny i matematyki, ale oboje zgodzimy się, że przyniósł też wiele złego. Twierdzenie, że islam jest zły i potworny a chrześcijaństwo "zawsze występowało przeciwko takim skrajnościom i szczególnie szanowało prawo świeckie (jeśli prawo świeckie szanowało dekalog i wolność jednostki)." jest już nie smaczne. To już nawet nie chodzi o to, że jest niezgodne z historią, tylko po prostu jest niesmaczne i przejawem hipokryzji.
Co to znaczy "katolickie rządy nacjonalistycznej endecji"? Po pierwsze pleonazm, po drugie co ma do rzeczy katolicyzm i po trzecie - kiedy to oni rządzili? A to, że islam jest jak na razie najbardziej brutalną religią, to już nie moja wina (rocznie w krajach muzułmańskich ginie od 1000 do 2000 osób, którzy sprzeciwiają się wszechogarniającemu islamu lub są po prostu innego wyznania). A jeśli wcześniej wytykałeś mi drobnostki semantyczne, to i teraz ja Tobie wytknę: napisałeś, że "islam posiadał wielu wybitnych przedstawicieli, którzy, np. przyczynili się do znacznego rozwoju medycyny i matematyki". Przecież większość z nich nie było związanych z islamem bezpośrednio(nie byli duchownymi czyt. imamami), a w przypadku katolicyzmu mogę wymienić kilkunastu kleryków, którzy wnieśli sporo w teorię nauki(Ockham), medycynę(Mendel), matematykę(R. Bacon), filozofię(papież Jan XXI), ekonomię (Jan Buridan, scholastycy - pierwsza ekonomia "pozytywna").
Zakładki